„Rojst ʼ97”: Bagno o wielu dnach
„Rojst ʼ97”. Fot. materiały prasowe
17 lipca 2021
16 lipca 2021
W pierwszym odcinku policjanci i patolodzy badają bagno – scenę zbrodni. W większości jest dość płytkie, ale są zdradliwe miejsca, gdzie można utonąć. Podobnie jest z tym sezonem serialu. Miejscami to naprawdę przyzwoita telewizja, a czasem przeciętna, czy wręcz kiepska.
W pierwszym sezonie
Rojstu udało się to, co cały czas rzadko udaje się w polskich serialach: stworzenie spójnego estetycznie, sprawnie posługującego się gatunkową konwencją telewizyjnego widowiska. Pierwszy
Rojst zabierał nas do lat 80., do niewielkiego miasteczka, gdzieś na zachodzie Polski, na terenach najpewniej kiedyś należących do Niemiec. Jego rzeczywistość odkrywaliśmy razem z młodym, ambitnym dziennikarzem Piotrem Zarzyckim, który – odrzucając koneksje zapewniane mu przez wysoko postawionego w partii ojca – zaczyna karierę w lokalnym dzienniku na prowincji. Zarzycki prowadzi dziennikarskie śledztwo w sprawie podwójnego morderstwa na prostytutce i lokalnym działaczu partyjnym, które przeplata się ze sprawą wspólnego samobójstwa dwójki nastolatków. Śledztwo odsłania lokalne układy władzy i toczącej je korupcji – miasteczko okazuje się jak tytułowe bagno i to o niejednym dnie.